Na dobry film z gatunku fantasy trzeba po prostu trafić, a nie jest to niestety łatwe. Zazwyczaj gdzieś reżyserzy się gubią, co na koniec powoduje iż dostajemy jakieś dziwactwa wymieszanych gatunków.Tym razem jest inaczej z czego bardzo się cieszę, gdyż seans był naprawdę przyjemny dla mnie jak i moim towarzyszy 🙂 Reżyser Yimou Zhang wziął na tapetę Wielki mur i obsadził go w roli, gdzie legenda gra pierwsze skrzypce. Legendy w sztuce Chińskiej zawsze miały mocną pozycję, więc i teraz otrzymujemy kolejną, której jeszcze nie znaliśmy. Można przypuszczać, że na pierwszy rzut „Wielki mur” wydawać się może kolejnym wysadzonym w kosmos filmem wykorzystującym topos białego wybawcy. Biały bohater, który poprzez swoje przybycie uratuje uciśnione dusze. Tu się grubo pomylimy 🙂 Ten obraz na szczęście jest znakomitym przykładem na to, że pozory mylą. Jest epickim, dynamicznym, kolorowym widowiskiem zapewniającym bezpretensjonalną, solidną rozrywkę i w tej kategorii może być jedną z lepszych zeszłorocznych jak i tegorocznych propozycji do spędzenia wspólnie czasu przed ekranem. Twórca Yimou Zhang stworzył film dobry, logiczny i wyważony. Powiem nawet, że zwiastuny tego filmu były lekko mylące. Przedstawiły całość jako obraz typowo bitewny, wojenny, gdzie walka gra pierwsze skrzypce. Tak naprawdę na niespełna 2-godzinny film przypadła nam w zasadzie tylko jedna, poważniejsza bitwa i kilka potyczek. Reszta to momenty, kiedy aktorzy mogą się popisać swym kunsztem, zaznaczyć swoją obecność i udowodnić widzowi, że mają uzasadnione prawo do tego, aby tu być. I własnie to tutaj także jest bardzo ważne – gra aktorów. Nie jest ona patetyczna, za to jest ciekawa i wciągająca. Każda z tych postaci ma swoje miejsce w całej tej opowieści. Od najprostszego żołnierza, którego widzimy tylko czasem po główne postaci bohaterów goszczące przez cały film. Gra jest wyważona i nikt nie przyćmiewa nikogo, co powoduje, że jest to partnerska gra. Może dziwnie to trochę brzmi, ale takie odnosiłem wrażenie podczas oglądania tego filmu. Matt Damon, Tian Jing, Willem Dafoe, Andy Lau, Pedro Pascal … Ci aktorzy po prostu ze sobą współgrali tworząc jedną historię, która była Wielkim murem.
„Wielki mur” myślę, że jest filmem dla każdego, gdyż każdy coś dla siebie w nim znajdzie. Z pewnością nie jest to film nudny, bo akcja ma swoje odpowiednie tempo, które co rusz jest podnoszone. Nie ma niepotrzebnych scen, nie ma dłużyzn, a co ważne nie ma wątków ulepszających jak np. uniesienia miłosne 🙂 W tym obrazie po prostu nie jest to potrzebne. Od samego początku do samego końca wszystko jest przemyślane i trzyma się określonego celu. Mamy sceny poważniejsze jak i takie gdzie się uśmiejemy. Humor jest dopasowany do całości, co nie przeradza się w komizm. Jak na film tego typu nie znajdziemy pompatycznych przemów, dopytywania się o przeszłość i poszukiwania powodów dla czego ktoś stał się takim, jakim jest. Nikt też nie próbuje zmienić drugiej osoby na siłę. Otrzymujemy lekcję o zaufaniu drugiemu człowiekowi, aby być gotowym powierzyć mu swoje życie. Nawet tego typu filmy mogą mieć wplecione życiowe przesłanie, co bystrzejszy widz wyciągnie z całości. „Wielki mur” to film, który Wam polecam. Produkcja, która z powodzeniem przewyższa nie jeden hollywoodzki gniot.